2016-09-05 15:17
Rano
Jest tak wczesna godzina, że jedyne sensowne wyjście w przypadku obudzenia to zamknąć oczy i liczyć na Morfeusza, który zwykł śpiących obejmować swoimi silnymi ramionami. Swoją drogą...takie objęcie nie zawsze może się skończyć dobrze, jeśli nie jesteśmy pewni, czy to przytula kojący sen, czy zbiegły akurat przed kilkoma dniami gwałciciel, polujący na Bogu ducha winne duszyczki, jakimi jesteśmy.
Jesteśmy?
Wejść w kartoflane morze
Przeczytawszy rano wiadomość od jednego z moich widzów, zaciekawiony przetarłem oczy i dowiedziałem się o pewnym miejscu. Miejscu, gdzie niejeden grzybiarz kozik połamał, a surwiwalowiec stępił nóż, nie wiedząc, że stąpa po miejscu naznaczonym śmiercią...
Miejsce to jest położone przy drodze wylotowej z Wałbrzycha w kierunku Świebodzic. Nic nie znaczące wzgórze pośrodku pola, taki element krajobrazu, który stanowi tło tak bardzo, że gdyby go nie było, to nikt by nie pamiętał nawet o jego istnieniu.
Galgenberg
Za czasów niemieckich wieszano tam ludzi-zbrodniarzy, morderców, przeciwników systemu i innych nieszczęśników. Aby się tam dostać, należy tylko przejśc przez pole, leżące naprzeciwko głównego wjazdu do Książa. Tylko to złe słowo. Przeprawa przez pole to nie jest płynięce przez ostrowy burzanu, czy romantyczny spacer wśród dmuchawców. To ostrożne kroki, podrapane łydki, nasiona roślin w butach i szansa ukąszenia żmii, chyba najbardziej przyjemna z wymienionych. Po kartoflach nie ma już śladu, a szkoda, bo przynajmniej takim ziemniakiem można cisnąc w krzaki, upewniając się, że nie ma tam niczego, co bardzo, ale to bardzo chce nam wleźć w nogawki i złożyć jaja.
Mały lasek i grzybiarka
Na skraju lasku, zarastającego wzgórze, stoi pewna starsza kobieta, wyglądająca, jakby rozmawiała przez teleon. Odwracam głowę, by przez chwilę jeszcze podziwiać daleką Ślężę. Gdy znów koncentruję swą uwagę na lesie, zauważam, że kobieta znikła. Czy to promocja na karpia w Lidlu, czy zjawisko paranormalne? Cięzko mi podać powód tego nagłego zniknięcia. Przełamując zimne dreszcze, zamykające w kajadanach ruchy mojego kręgosłupa, ruszam wgłąb młodnika. Nazwa górki ,,Stracona" , czy ,,Straconka" , nie napawa optymizmem, ale w końcu czego się nie robi dla wyświetleń...
Doły
Pierwszą rzeczy przykuwającą mój wzrok, jest półmrok, panujący wśród coraz to większych drzew. Dzień jest wyjątkowo ciepły i słoneczny, co tworzy na podłożu kaskadę promieni, rozlewających się na tajemnicze doły obłożone kamieniami. Jest ich całkiem dużo i sa one różnej wielkości, jednak elementem wspólnym jest głębokość, siegająca paru centymetrów wgłąb gleby. Przechadzając się wydeptaną przez zwierzęta ścieżką, docieram na brzeg rowu, ciągnącego się przez kilkanaście metrów tylko po to, aby po chwili znowu wniknąć w ziemię. Takich znalezisk naliczyłem w liczbie 6. W dołach znajdowały się zazwyczaj śmieci, zostawiane przez lokalną społeczność, jednak nie obyło się bez ciekawszych fantów:
- Garnka z kolorowanymi zdobieniami, prawie całkowicie pożartego przez rdzę
- Metalowego klina, mocno skorodowanego
- Kilku metalowych przęseł, prawdopodobnie od szafy, stosunkowo nowych, lecz raczej kilkudziesięcioletnich
- Wideł, jeszcze się trzymających, lecz prawdopodobne, że pamiętających wojnę
Na szczycie wzgórza znajduję dwa potężne doły (jeden nawet widoczny z systemów geoportalu), w jednym z nich nie ma nic ciekawego, natomiast drugi ciekawi batonową płytą, odkrytymi kruchymi skałkami, oraz dosyć starym, odrapanym drzewem. Niesamowite wrażenie robi szpaler kilku starych, na oko stuletnich drzew, które pewnie pamiętają wydarzenia odgrywające się w tym miejscu,milcząc w trwodze przed tą wiedzą.
Kości
Idąc na przeciwległy brzeg lasku, znajduję połamaną kość, która w połączeniu z klimatem miejsca i jego historią, tworzy dosyć logiczną całość. Z duszą na ramieniu, przechodząc kilka kroków, znajduję kolejne dwie części znaleziska. Najprawdopodobniej jest to kość udowa jelenia, którą zidentyfikowałem po dolnej szczęce, leżącej obok. No nieźle...
Obrzędy
W centralnej części wzgórza znajduję całkowicie ogołocony kawał ziemi, z okorowanym, przewróconym pniakiem na środku. Jakkolwiek dziwne znalezisko by to nie było, pikanterii dodaje fakt, że wokół tego miejsca trawa jest całkowicie wydeptana. Mówiąc całkowicie, mam na myśli, że wygląda to tak, jakby to tym obszarze prezejechał walec. Ale nie mógłby tam wjechać...
Do pniaka jest przybita tabliczka bez napisu, lekko odrapana. Pierwsze podjerzenie, dotyczące tego miejsca, to obrzędy. Idealne miejsce, by stworzyć atmosferę grozy, mistycyzmu i okultyzmu. Idę dalej, szukając odpowiedzi.
Powrót ze świata zmarłych
,,Wracam!" , myślę pocieszony, kiedy moja eksploracja kończy się, wraz z końcem mojego dostepnego czasu, wolę iść już na grilla i w towarzystwie piersi z kurczaka oraz piwa, zapomnieć o tym miejscu. Jeszcze tylko mijam starą ambonę, która w podmuchach wiatru kiwa się niebezpiecznie i wychodzę (przez pokrzywy) na słoneczne pole.
Dziwne to miejsce, oj dziwne.
Nie mysląc więcej, oddalam się w kierunku domu.
Jeszcze tylko dziwią mnie szałasy w tym miejscu. Dziwnią mnie ślady obozowania na prawdopodobnych kurhanach. Dziwi mnie spokój tego miejsca, spokój, jaki towarzyszy nam zazwyczaj przed burzą.
I wiem już, że te rowy i dziury to pozostałości umocnień, jakie zostały zbudowane, przez wycofujących się Niemców w maju 1945 roku.
I kim była ta starsza Pani?
Czy ona tak naprawdę istniała?.....